Wprowadzenie




Kiedy jeszcze nie miałem dziecka, zawsze wydawało mi się, że posiadanie dziecka może nie zmieniać niczego, albo przynajmniej nie za wiele. Wiem, wiem, każdy, kto ma dziecko, powie, że byłem idiotą – może, a może zwyczajnie nie zdawałem sobie sprawy z czegoś, czego nie doświadczyłem. Do czasu narodzin córeczki moje życie, powiedzmy szczerze, było łatwe, proste i przyjemne. Miałem przyjemną pracę z sporą ilością wolnego czasu. Czy chciałem dziecka? Mmmmm, nie mogę powiedzieć, że go nie chciałem, ale nie kryję, że nie paliło mnie się do tego. Znajomi, którzy mieli dzieci, ciągle narzekali na brak czasu, byli ciągle zmęczeni, niewyspani. Tymczasem ja uwielbiałem spać po pracy w weekendy do 14, pooglądać TV, pograć na komputerze. Zwyczajnie lubiłem swoje życie.

Kiedy myślałem, że już tak będzie, partnerka zaszła w ciążę i 9 miesięcy później pojawiła się ona 🙂 Była fantastyczna i wyjątkowa (pewnie każdy rodzic tak mówi). Jednak w pierwszych miesiącach nie odczułem wielkiej zmiany. Powód był prosty – partnerka uważała, że ona zrobi wszystko lepiej, lepiej niż ja, lepiej niż babcie… I choć od narodzin córeczki uwielbiałem spędzać z nią czas, to szalejąca przy niej mama powodowała, że nie musiałem wstawać w nocy. Mimo to, czasami byłem na nogach, bo od zawsze lubiłem siedzieć po nocach… TV, komputer… natury nie zmienisz, nadal to lubię.

Czy zmaina życia jest trudna…………….nadal nie jestem pewien jaka odpowiedź jest dobra.

Po pierwsze :

W pierwszych miesiącach nie odczułem wielkiej zmiany. Dlaczego? Proste – partnerka uważała, że ona wszystko zrobi lepiej. Lepiej ode mnie, od babci, od kogokolwiek. Więc choć uwielbiałem spędzać czas z naszą małą, szalejąca wokół niej mama powodowała, że nie musiałem wstawać w nocy…..nie musialem nich choć chiałem wiele.. A że zawsze byłem nocnym markiem, siedzącym przed TV czy komputerem, to wstawanie po kaszlnięciu córki należało głównie do niej.

Po drugie

Zmieniłem swoje i przyznaję, że nie było to trudne, jednak nie była to moja pierwsza poważna zmiana, więc nie było dramatu. Nigdy nie przywiązywałem wagi do pieniędzy – ważniejsze było dla mnie, aby mieć więcej czasu na swoje przyjemności, niż pracować od rana do wieczora, by mieć więcej pieniędzy.

Wiem, pewnie łatwo mi mówić, bo zarabiałem dobrze. Nigdy nie brakowało mi ich. Nie miałem ich tyle, aby jeździć na wakacje kilka razy w roku, mieć dwa domy i kilka samochodów, ale te rzeczy nie były istotne dla mnie. Zamiast tego, ważne było, aby móc zabrać pracę do domu i pracować np. w nocy, czy też pozostać kilka dni w trybie luzu, a potem mieć kilka bardzo luźnych. Kiedy słyszałem, jak moi koledzy w sobotę idą do pracy, bo szef namówił ich, bo nagle zadzwonił (nagle niemal w każdą sobotę), nie rozumiałem i nadal tego nie rozumiem.

Przecież jest weekend! Nie masz życia? Wyśpij się, zrób coś dla siebie, spędź czas z dzieckiem, a nie jedź do pracy. To, że szef nie ma życia, nie znaczy, że ty też nie powinieneś mieć.

Kiedy urodziła się córeczka, uwielbiałem jeździć z nią w wózku, „rozmawiać”. Może jestem dziwny, ale nigdy nie rozumiałem, dlaczego, robiąc to np. o 11 rano na spacerach, spotykałem głównie kobiety z wózkami. Przez te kilka lat policzyłbym na palcach jednej ręki, ilu facetów spotkałem.

Nie zrozumcie mnie źle – nie jestem wyrodnym ojcem. Chodziłem z córką na spacery, zwiedzała ze mną osiedla, słuchała moich opowieści o tym, co robiłem w nocy (pewnie ją to nudziło, bo zwykle spała w wózku, choć może udawała, żeby mnie uciszyć). Ale było mi to potrzebne – brakowało mi rozmów. Na szczęście teraz, po 9 latach, rozmawiamy już całkiem sporo, a że ona rzadko milczy… to inna sprawa!

Przeskoczę teraz kilka lat, bo okres niemowlęcy to… wiadomo – jedzenie, kupa, spanie, kolka, siku i tak w kółko. Teraz mamy spacery do parku, plac zabaw, szkołę, koleżanki, a do tego buzia jej się nie zamyka. Fantastyczne, choć wymagające – bo baterie jej się nie kończą, a wszystko robi za szybko. Najpierw zrobi, potem zobaczy, że coś nie wyszło. No cóż, po nas to ma, bo i ja, i żona jesteśmy szybcy i energiczni.

Co więcej, autyzm potrafi być uparty, ale z drugiej strony – moja żona też nie ma autyzmu (chyba!), a bywa jeszcze bardziej uparta. Wiem, wiem – ktoś zapyta: „Dlaczego dopiero teraz wspominasz o autyzmie?”. Bo dla mnie to choroba jak każda inna. Gdy ją zdiagnozowano, nie było u mnie „ojej, co teraz?!”. Przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Trafiliśmy na lekarza, który uważał, że można coś zrobić, i po prawie trzech latach leczenia większość objawów zniknęła lub stała się na tyle znikoma, że nie ma większego wpływu na życie. Nadal pracujemy nad mową i złożonymi zdaniami, ale efekty są świetne.

A co do upartości – może to objaw choroby, a może po prostu odziedziczone po mamie. Wolałbym, żeby to było to pierwsze, bo to da się wyleczyć. Ale wiem jedno – te „złe cechy” odziedziczone po rodzicach to prawdziwe wyzwanie. Kiedy walczysz z czymś u dziecka, a potem zdajesz sobie sprawę, że walczysz z tym samym u dorosłego od lat… No, to już jest walka z wiatrakami.

I choć kocham ją ponad wszystko, są dni, kiedy trudno mi się powstrzymać, żeby jej czegoś nie zrobić. A co gorsza, ona chyba zdaje sobie z tego sprawę i jeszcze to wykorzystuje. Nie mając dziecka, zastanawiałem się, czy wychowanie jest trudne. Teraz wiem, że jest zarówno bardzo trudne, jak i dziecinnie proste – wszystko zależy od tego, jak to robimy.

Czy oboje rodzice potrafią działać podobnie i rozumieją, co powinni zrobić, jak i kiedy? Jeśli tak, to nie ma w tym nic trudnego. Problemy zaczynają się, gdy nie jesteś konsekwentny. Gdy raz w tej samej sprawie powiesz TAK, a raz NIE, dziecko głupiej traci poczucie bezpieczeństwa i odreagowuje na Tobie, Ty na nim… i mamy bałagan. To wszystko jest proste, gdy się o tym wie, a zupełnie inne, gdy się to stosuje.

Przekonacie się podczas moich historii, jak to wygląda w praktyce, co i dlaczego nie zadziałało, dlaczego musiałem coś zmieniać itd. Po co to wszystko piszę? Bo każdy rodzic wie lub powinien wiedzieć, że nie zawsze to robimy. Często odpuszczamy, bo tak łatwiej. Ale co najważniejsze, wiem, że gdy mamy opinię kogoś z boku, obcego, łatwiej ją zaakceptować, niż gdy mówi nam to ktoś bliski. Sami o tym wiecie.

Powiadomienie o plikach cookie WordPress od Real Cookie Banner